Ciuchcia wreszcie stoi.
lokomotywa stoi a za nią widoczny budynek, który także niegdyś zmienił położenie
Dawny Kandrzin - bo tak od stuleci brzmiała nazwa miejscowości położonej nieopodal rzeki Kłodnicy ( potem także kanału) i należącej do tzw Dóbr Sławięcickich był małą i niewiele znaczącą gospodarczo osadą. Kiedy nadeszła rewolucja przemysłowa prężniej rozwijała się pobliska Miedarska Huta czy Blachownia, gdzie jak łatwo z nazw wywnioskować rozkwitał przemysł metalurgiczny począwszy od prymitywnych pieców i kuźnic jeszcze z XVIII wieku po nowoczesną walcownię zaprojektowaną przez J Baildona ok 1807 roku.
Jednak już w połowie wieku XIX wieku zadecydowano o budowie linii kolejowej łączącej Śląsk z Berlinem. Normalnie zapewne owa linia przebiegałaby w sąsiednim powiecie kozielskim jako wówczas największym ośrodku miejskim - tu jednak pojawił się problem strategiczny w owym czasie bowiem Koźle było twierdzą, a przepisy zabraniały budowy traktów kolejowych tak blisko obiektów militarnych znajdujących się na terenie miasta. Minimalną odległość wyznaczono na 6km
te warunki zaś idealnie spełniał Kandrzin. Równoczesne istnienie zarówno kanału Kłodnickiego jak i nowopowstałej linii a wkrótce największego węzła kolejowego na Górnym Śląsku doprowadziło do bardzo dynamicznego rozwoju Kandrzina. Pochłonął on szybko sąsiednie osady takie jak Kuźniczki, Żabieniec, Pogorzelec, a po upadku miejscowego przemysłu metalowego także Miedary i Blechhammer. Nieprzerwany niczym rozkwit trwał aż do wybuchu II wojny, kiedy to Kandrzin został przemianowany na Heydebreck wówczas to pojawił się na terenach Blachowni przemysł chemiczny, który już w powojennych czasach będzie powoli wysuwał się na prowadzenie jeśli chodzi o czynnik rozwoju miasta. Pomijam tu celowo czasy wojenne bo wymaga osobnego tekstu - dość napisać, że chemia pojawiła się w Kędzierzynie nie bez wojennych potrzeb. Wracając jednak do kolejowej historii o szczegółach której polecam poczytać choćby w archiwalnych publikacjach Piotra Zdanowicza dla Dobrej Gazety czy w książce Alfonsa Rataja. można nie bez przesady stwierdzić, że była najważniejszym przyczynkiem do sukcesu.
Nie może zatem nikogo dziwić fakt, że postawienie pomnika w postaci lokomotywy w Kędzierzynie jest bardziej oczywiste niż w jakimkolwiek innym mieście. Pomimo, iż obecnie rola kolejnictwa w naszym mieście została zmarginalizowana, a wiele dawnych połączeń i możliwych kierunków dawno zlikwidowana.
Nie tak dawno doczekaliśmy się popiersia Kolejarza - symbolicznej postaci umieszczonej na cokole w panteonie ważnych dla regionu postaci - na placu przed ratuszem. Teraz od kilku dni mamy wreszcie ciuchcię przywiezioną z pobliskiej Kotlarni (d. Jakobswalde) Lokomotywa ta bowiem wcześniej faktycznie "służyła" w kopalni piasku i następnie odpoczywała na terenie kopalni.
" nasza" ciuchcia jeszcze w kopalnianych barwach na bocznicy w Kotlarni (2015 rok )
Podobno koszta związane z ustawieniem jej w obecnym miejscu przekroczyły zdrowy rozsądek. I to powoduje, że wielu mieszkańców nie jest zadowolonych z jej pojawienia się. Ja ponieważ nie znam dziś szczegółów finansowania - powstrzymam się od komentarza w tej kwestii, prócz tego, że oczywiście wszelkie nadużycia i marnotrawstwo są niewskazane i godne potępienia. Dziś jednak chciałbym się cieszyć mimo wszystko z tego, że choć nie bez przeszkód wreszcie się symbol godny historii miasta pojawił we właściwym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz